Sintra - miejsce, które zapamiętam na długo.
O statnim i najważniejszym przystankiem podczas wyjazdu do Portugalii była Lizbona. Jednym z moich marzeń było szwendanie się górzystymi uliczkami, którymi jeżdżą zabytkowe, żółte tramwaje. Jak się okazało, czasem nie cel podróży jest najważniejszy, a sama droga... Był koniec września. Wiał silny, lecz ciepły wiatr. Do Sintry przyjechaliśmy późnym wieczorem. Miasto oddalone jest od stolicy Portugalii tylko o 30 kilometrów, a z samego centrum dojeżdża tu bezpośredni pociąg. Z tego powodu nie ma w tym mieście wielu miejsc noclegowych, lecz jeśli tak jak ja macie ochotę tu zostać, wybierzcie The Five House – maleńki, skromny pensjonat prowadzony przez cudownych właścicieli, którzy co rano serwują pyszne śniadania. Cisza panująca wokół otoczonego mnóstwem zieleni pensjonatu, przepiękne stare meble i mapa, na której goście zaznaczają skąd przyjechali – to wszystko sprawia, że panująca tu atmosfera jest wręcz magiczna. Do centrum podobno mamy zaledwie 15 minut. Po drodze mijam